Znaną od lat hipotezą jest istnienie wielkiego oceanu na północnej półkuli Marsa. Wskazuje na to kilka tropów, chemicznych – śladów pierwiastków w atmosferze i na powierzchni jak i fizycznych – linii brzegowych. Linie brzegowe są jednak znacznie bardziej tajemnicze i dopiero teraz zespół geologów przedstawił teorię na temat ich niespodziewanego rozmieszczenia i kształtu.
Hipoteza o oceanie pokrywającym trzecią część Marsa powstała pod koniec lat 80 XX wieku. W ciągu kolejnych dziesięcioleci wiele obserwacji zdawało się potwierdzać tę koncepcję: poczynając od zdjęć w paśmie widzialnym po obserwacje radarowe i badanie składu gleby oraz atmosfery. Piętą achillesową hipotezy były jednak linie brzegowe. Mają one różne wysokości, a przy oceanach linia brzegowa znajduje się raczej na stałym poziomie. Te różnice (siegające 11 kilometrów) wyjaśniano poprzez teorię o zmianie obrotu osi Marsa. Jest jeszcze jeden szkopuł. Na Marsie można wyróżnić kilka linii brzegowych.
Geolodzy i hydrolodzy z Planetary Science Institute w USA zaproponowali wyjaśnienie tej zagadki. Według nich, na kształt linii brzegowych oraz na rozłożenie materiału skalnego wpływ miały dwie potężne fale tsunami o wysokości 120 metrów.
Obie były wywołane przez uderzenie meteorytów w powierzchnię oceanu. Pierwszy impakt nastąpił 3,4 miliarda lat temu. Potężna fala znacznie przesunęła linię brzegową, porywając przy okazji głazy o wielkości 10 metrów w głąb morza (przy cofaniu się) i zmieniając kształt dna na krawędziach oceanu. Następnie klimat się ochłodził a ocean zamarzł. Kilka milonów lat później na zamarznięte morze spadł kolejny meteoryt, który wypchnął lodową falę, ta szybko zamarzła i nie cofnęła się już z powrotem do starej niecki.
Teorie te powstały przy analizie zobrazowań satelitarnych, przede wszystkim transportowanego przez tsunami materiału (głazów i lodu).
Źródło: Scientific Reports / Kosmonauta.net