Od dekad człowiek wpatruje się uważnie w przestrzeń kosmiczną, nadstawia gigantycznych metalowych uszu w nadziei na to, że któregoś pięknego dnia usłyszy sygnał, który nie będzie brzmiał naturalnie, będzie nadany przez przedstawicieli innej cywilizacji, którzy także patrzą w swoje niebo i zastanawiają się, czy gdzieś istnieje jeszcze jakieś życie. Szukając jakichkolwiek śladów sztucznych, nienaturalnych planetach w innych układach planetarnych mamy pewien problem: nie wiemy tak naprawdę czego szukać. Jak na razie znamy tylko jedno życie, na jednej planecie. Nie mamy pojęcia, jakie formy życia jeszcze mogą we wszechświecie istnieć. Tak samo jak trzy dekady temu nie wiedzieliśmy, że mogą we wszechświecie istnieć gorące jowisze, minineptuny, superziemie, bo znaliśmy tylko takie planety, jakie występują w Układzie Słonecznym.
Prawda jest jeszcze smutniejsza. Nie wiemy tak naprawdę, czy umielibyśmy znaleźć w przestrzeni kosmicznej życie dokładnie takie, jakie znamy z naszej planety. I tu pojawił się ciekawy pomysł.
Skoro znamy naszą planetę niepomiernie lepiej od wszystkich innych, wiemy, z czego składa się atmosfera i jakie gazy do niej dostarcza skutecznie życie, warto sprawdzić, jak wyglądałaby nasza planeta dla obcych, którzy szukają innych obcych we wszechświecie.
Kiedy spojrzeć na Ziemię z kosmosu, widzimy wyraźnie tlen w atmosferze, metan, który silnie wskazuje na obecność życia, ale też freon i dwutlenek azotu, który z kolei wskazuje na cywilizację przemysłową.
W najnowszym artykule opublikowanym na portalu preprintów naukowych arXiv naukowcy wykazali, że Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba byłby w stanie zidentyfikować te związki chemiczne w atmosferze Ziemi. Jak to sprawdzono? Kanadyjski satelita SCISAT wykonał wysokiej rozdzielczości widmo promieniowania słonecznego przechodzącego przez bezchmurny fragment atmosfery Ziemi. Na podstawie tego naukowcy byli w stanie zidentyfikować znajdujące się w niej naturalne i sztucznie wytworzone związki chemiczne.
To było jednak łatwe, wszak satelita znajduje się w pobliżu Ziemi. W następnym kroku zatem badacze zmniejszyli jakość danych, dodając do nich szum i zmniejszając rozdzielczość do takiego poziomu, jaki byłby osiągalny dla Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba znajdującego się lata świetlne od Ziemi.
Okazało się, że tak. Z odległości nawet 50 lat świetlnych teleskop Jamesa Webba byłby w stanie wykryć wszystkie te związki chemiczne w atmosferze Ziemi.
Więcej! W kolejnym kroku badacze ustalili, że gdyby takie same związki chemiczne istniały w atmosferze jednej z planet układu TRAPPIST-1 oddalonego od nas o 40 lat świetlnych, też powinniśmy być w stanie je dostrzec.
W idealnej sytuacji, gdyby faktycznie jedna z planet tego układu była podobna do Ziemi i znajdowałaby się na niej cywilizacja, powinniśmy odkryć tam tlen, związki organiczne czy freon. Gdybyśmy tego dokonali, wiedzielibyśmy, że jest lub była tam kiedyś cywilizacja. A to zmieniłoby absolutnie wszystko.