Przestrzeń kosmiczna wydaje się przede wszystkim przeraźliwie pusta. Owszem, w ramach układu planetarnego mamy gwiazdę i krążące wokół niej stosunkowo blisko planety. Poza układem planetarnym „nic się nie dzieje”. A może patrzymy tak naprawdę tylko w niewłaściwej skali?
Zacznijmy naszą podróż od Słońca. Pierwszą planetę napotkamy 58 milionów kilometrów od Słońca, drugą planetę napotkamy 50 mln km dalej, kolejną dalsze 42 mln km, Mars będzie już 70 mln km od Ziemi, Jowisz będzie ponad 500 mln km dalej, Saturn kolejne 700 mln km, z Saturna do Urana jeszcze 1,4 mld km, a Neptun jeszcze 1,6 mld km dalej.
Owszem, to są wszystko duże odległości, ale dolatując do ostatniej planety Układu Słonecznego, jesteśmy dopiero niecałe 5 mld km od Ziemi. Co jest dalej? Otóż dalej jest Proxima Centauri, najbliższa nam gwiazda inna niż Słońce. Problem tylko w tym, że znajduje się ona w odległości dodatkowych ponad 40 000 miliardów kilometrów od Ziemi. Między nimi zasadniczo nie ma już nic. Pustka.
Spójrzmy jednak w jeszcze większej skali. Odległość między Słońcem a Proximą Centauri wyrażona w bardziej oczywistych jednostkach, latach świetlnych to „zaledwie” 4,26 roku świetlnego. Niby dużo, ale nasza galaktyka ma średnicę 100 000 lat świetlnych. W tym kontekście Proxima Centauri idzie z nami za rękę chodnikiem. Kiedy jednak z Drogi Mlecznej spojrzymy dalej, to pomijając galaktyki karłowate, natrafimy na Galaktykę Andromedy odległą o 2,5 milionów lat świetlnych. O! I właśnie o tym dzisiaj.
Galaktyka Andromedy jest nieco większa od naszej Drogi Mlecznej, wiele się w niej dzieje ciekawego. Najciekawsze jednak jest to, że z każdą sekundą owa galaktyka jest coraz bliżej naszej. Prędkość zbliżania obu galaktyk to około 400 000 km/h. Zważając na to, że ruch ten jest napędzany grawitacją obu galaktyk, wiadomo już, jaki będzie koniec. Obie galaktyki zderzą się ze sobą, przelecą przez siebie, zawrócą, ponownie się zderzą i tym razem już połączą się w jedną gigantyczną galaktykę nazywaną powszechnie Milkomedą od połączenia mleka (Droga Mleczna) i Andromedy. Tego zderzenia uniknąć się nie da.
Inna kwestia jest taka, że same gwiazdy w tej skali są niezwykle małe, a odległości między nimi są bardzo duże. Możliwe zatem, że podczas tego mieszania galaktyk nie dojdzie do zbyt wielu zderzeń pojedynczych gwiazd. Możemy jedynie liczyć na zderzenia obłoków pyłu i gazu, co powinno spowodować wzrost aktywności gwiazdotwórczej, ale to tyle.
Jak to katastrofa będzie wyglądać?
Jeżeli chodzi o symulacje mieszania galaktyk, to najprawdopodobniej tak:
Jeżeli natomiast chodzi o przykłady z innych rejonów wszechświata, to z pomocą przychodzi nam Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba (JWST).
Na zdjęciu powyżej widoczna jest pomarańczowo-czerwona galaktyka NGC 3256. Na pierwszy rzut oka jest to galaktyka jak każda inna. Spirala składająca się z gazu, pyłu i gwiazd. Problem jednak w tym, że to mylne wrażenie. To, co widać na zdjęciu to skutki zderzenia dwóch masywnych galaktyk, do którego doszło jakieś 500 milionów lat temu.
Sama galaktyka znajduje się około 120 milionów lat świetlnych od Ziemi i należy do supergromady w Hydrze. O tym, co się tak naprawdę zdarzyło, świadczą widoczne na zdjęciu długie włókna pyłu i gwiazd rozciągające się na zewnątrz głównej części galaktyki. Najjaśniejsze fragmenty galaktyki w czerwonych i pomarańczowych pasmach na zdjęciu to obszary intensywnego powstawania nowych gwiazd. Owe gwiazdy emitują mnóstwo promieniowania podczerwonego, które ogrzewa ziarna pyłu, które z kolei emitują jasne promieniowanie rozświetlające galaktykę w zakresie podczerwonym, które James Webb tak wyraźnie potrafi dostrzec.
P.S. Masz dosyć mainstreamowych social mediów? Jesteśmy także na Mastodonie.
.