No nie wygląda to dobrze. Złośliwi mogliby powiedzieć, że stan finansów amerykańskiej agencji kosmicznej przypomina stan finansów polskiej policji, gdzie według doniesień obowiązują zakazy korzystania z czajników elektrycznych (przy jednoczesnym wyrzucaniu pieniędzy na latanie Black Hawkiem po piknikach wiejskich). Nie jest dobrze w agencji, która przecież pół wieku temu postawiła człowieka na powierzchni Księżyca.
Dopiero co pisałem o problemach z przedłużeniem misji New Horizons, która w pełni sprawna przemierza właśnie Pas Kuipera rozciągający się za orbitą Neptuna. Okazuje się jednak, że sytuacja taka dotyka wszystkich działów agencji.
W najnowszym oświadczeniu NASA poinformowała, że wbrew wcześniejszym planom w tym roku agencja nie zdecyduje się na wezwanie do składania propozycji nowych planetarnych misji kosmicznych, które miałyby być realizowane w ramach programu New Frontiers. Co więcej, ze względu na ograniczenia budżetowe, plany te zostaną przesunięte co najmniej do 2026 roku.
W swoim oświadczeniu opublikowanym 24 sierpnia NASA poinformowała, że sytuacja związana jest z ustaleniami budżetowymi dla agencji rządowych niezwiązanych z sektorem obronnym. W efekcie budżet agencji na 2024 rok pozostał na niezmienionym poziomie co w obecnym roku, a na 2025 rok wzrost planowany jest na poziomie zaledwie 1 procenta.
Pierwotnie agencja wnioskowała o 27,2 mld dol. z budżetu na 2024 rok, ale już w czerwcu było wiadomo, że takich pieniędzy jednak nie otrzyma, co spowoduje poważne problemy z finansowaniem obecnie realizowanych lub przygotowywanych misji.
Co zatem straciliśmy? Według szkiców w ramach nowej misji New Frontiers agencja miała zwrócić się do środowiska naukowego o propozycje misji, które miałyby na celu:
- przywiezienie próbek materii z powierzchni komety,
- badanie Io, wulkanicznego księżyca Jowisza,
- przywiezienie próbek regolitu z Basenu Południowego-Aitken na Księżycu,
- badanie Enceladusa,
- badanie atmosfery Saturna.
Na propozycje takich misji będziemy musieli zatem poczekać dodatkowe trzy lata. Co więcej, takie opóźnienie może sprawić, że powyższa lista ulegnie zmianie ze względu na przyjęcie nowego planu dekadalnego w 2022 roku, w którym na szóstą i siódmą misję New Frontiers wskazywano także lądowanie na centaurze, przywiezienie próbek z powierzchni Ceres, sondę, która wykonałaby serię przelotów w pobliżu Enceladusa, orbiter Saturna badający Tytana oraz sondę do Wenus.
Gdyby wszystko było realizowane zgodnie z planem, poszczególne zespoły miałyby złożyć swoje propozycje do kwietnia 2024 roku, a agencja miałaby wybrać kilka z nich do końca 2024 roku. Misje te byłyby szczegółowo przygotowywane do początku 2026 roku. Ostateczny wybór misji do realizacji planowany był na drugą połowę 2026 roku, a start misji na lata 2031-2034. Cóż, można śmiało założyć, że do 2034 roku nie zobaczymy startu piątej misji New Frontiers.
W przeszłości w ramach misji New Frontiers w kosmos poleciały sondy New Horizones, Juno oraz OSIRIS-REx. Czwartą misją, na której start już czekamy jest Dragonfly – misja, w ramach której na Tytana poleci masywny dron, który będzie przez dwa lata badał powierzchnię jedynego księżyca z gęstą atmosferą.
Sytuacja w NASA jest jednak jeszcze smutniejsza
Jak my w ogóle mamy rozmawiać o tworzeniu nowych misji odwiedzających różne obiekty w Układzie Słonecznym i poza nim, skoro jak donosi Ars Technica, agencja się po prostu rozsypuje i to nawet nie w przenośni. Erik Weiser zajmujący się w NASA zarządzaniem infrastrukturą ostrzega, że wszystkie budynki, od laboratoriów, przez instytuty badawcze, stanowiska startowe po fabryki przygotowujące komponenty rakiet dosłownie rozpadają się w oczach. Według Weisera co roku na utrzymanie infrastruktury w budżecie brakuje co najmniej 250 milionów dolarów, przez co stan budynków z roku na rok się pogarsza. Według szacunków agencji, 83 proc. budynków nie nadaje się do użytku.
Jak wskazuje Weiser, nie chodzi nawet o sprzęt badawczy znajdujący się w tych budynkach, ale właśnie o same budynki, w których on się znajduje. W ciągu ostatnich czterech lat 78 proc. prac remontowych zostało wstrzymanych ze względu na braki budżetowe. Efekt jest taki, że w wielu przypadkach taniej będzie zburzyć budynek i postawić nowy. Na to jednak też są potrzebne pieniądze i czas. Szybciej niż w dziesięć lat nie da się tego zrobić i to przy założeniu, że pieniądze by się znalazły. Wyżej opisany problem z programem New Frontiers raczej na to nie wskazuje.
Powstaje zatem pytanie, ile czasu agencja będzie ciągnęła na pozorach, na swojej legendzie powtarzanej w produkcjach hollywoodzkich i na wizualizacjach przyszłego dumnego podboju przestrzeni kosmicznej. Coraz częściej można odnieść wrażenie, że NASA powoli przechodzi do historii, a jej miejsce jako lidera wyścigu kosmicznego zajmują kraje, które nawet kosmosem się nie interesowały w czasach programu Apollo.