Inspektorzy NASA nie dają Boeingowi złapać oddechu. Wszystko bowiem wskazuje na to, że Starliner nie jest jedynym projektem, który amerykański producent samolotów dosłownie rozłożył na łopatki. Tym razem firma mierzy się z poważnymi zarzutami związanymi z budową członu rakiety księżycowej, którego budowa opóźnia się, a którego budżet przekroczył już 700 milionów dolarów.

Tutaj należy wspomnieć, że zbudowany przez firmę Boeing statek kosmiczny Starliner wystartował w swój pierwszy załogowy lot z wieloletnim opóźnieniem i po przepaleniu ogromnych ilości pieniędzy. Analizy wskazują, że Boeing wydał na stworzenie Starlinera ponad dwa razy więcej niż SpaceX wydał na stworzenie Crew Dragona, który wozi astronautów na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej już od kilku lat. Mimo takich inwestycji statek ledwo dotarł do stacji kosmicznej, a teraz najprawdopodobniej wróci na Ziemię na pusto. NASA nie chce umieszczać na jego pokładzie astronautów, bowiem nie jest pewna sprawności jego silników, które muszą być niezawodne podczas wejścia w atmosferę i powrotu na Ziemię. Astronauci, którzy polecieli Starlinerem w lot testowy być może wrócą na Ziemię na pokładzie Crew Dragona w lutym przyszłego roku.

O co zatem chodzi z rakietą księżycową? Otóż Boeing ma do zbudowania potężny nowy człon górny rakiety Space Launch System, która ma wynosić w kosmos astronautów lecących w kierunku Księżyca. Zlecony Boeingowi górny człon rakiety SLS ma zadebiutować w ramach misji Artemis IV, podczas którego astronauci po raz drugi w tym stuleciu mieliby wylądować na powierzchni Księżyca. Jak na razie lot ten jest planowany na 2028 rok, aczkolwiek najprawdopodobniej jest to termin bardzo optymistyczny.

Wszystko wskazuje na to, że górny człon przygotowany przez Boeinga może nie powstać na czas. Niepokojące jest to, że według inspektora generalnego NASA, podczas audytu trwających prac wyszło jednoznacznie, że Boeing ma poważne problemy z systemem zarządzania jakością, utrzymywaniem wydatków w ryzach i realizacją kolejnych etapów prac zgodnie z harmonogramem. Jest na tyle źle, że aktualnie nie sposób ustalić ile ostatecznie kluczowy komponent rakiety będzie kosztował.

Mamy zatem do czynienia z firmą, która z jednej porażki ucieka w drugą. Można nawet odnieść wrażenie, że w ostatnich latach Boeing nie jest w stanie niczego porządnie wykonać. Firma ma bowiem problem nie tylko z rakietą księżycową, statkiem kosmicznym, ale także z niezwykle awaryjnymi samolotami pasażerskimi.

W raporcie NASA możemy przeczytać, że na etapie produkcji brakuje prawidłowego systemu kontroli jakości, co prowadzi do wielu żądań poprawienia poszczególnych komponentów. Co więcej, system rozwiązywania problemów na etapie produkcji jest całkowicie nieskuteczny, a firma wielokrotnie nie reaguje na żądania wprowadzenia działań naprawczych.

Wszystko wskazuje także na to, że w najbliższym czasie nie ma szans na poprawę stanu rzeczy. Inspektor generalny wskazuje bowiem, że w zakładzie montażowym Michoud w Nowym Orleanie, Boeing nie ma wystarczającej liczby przeszkolonych i doświadczonych pracowników znających się na lotnictwie i kosmonautyce.

Warto tutaj przypomnieć, że górny człon rakiety, o którym mowa, miał być gotowy w 2021 roku. Teraz mówi się, że najszybciej będzie on gotowy w kwietniu 2027 roku. W międzyczasie koszty jego produkcji wzrosły o okrągłe 700 milionów dolarów. Czy na tym koniec? Raczej nie. Liczni sygnaliści zgłaszający się do organów nadzorczych wskazują na panujący w firmie pośpiech, niskie standardy bezpieczeństwa i problemy Boeinga z dostawcami.

Dobrą radą dla astronautów w najbliższych latach będzie zatem trzymanie się maksymy „if it’s a Boeing, I’m not going”.