Świat się zachwycił! Naukowcy z zespołu Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba, ponad 7 miesięcy po wyniesieniu teleskopu w przestrzeń kosmiczną w końcu mogli zaprezentować pierwsze właściwe, naukowe zdjęcia wykonane za jego pomocą. Teraz mamy mniej więcej jakieś pojęcie o tym, jak będzie wyglądało kolejne dwadzieścia lat ikonicznych zdjęć kosmicznych.
Łącznie na przestrzeni dwóch dni, NASA zaprezentowała pięć różnych zdjęć. Najpierw w nocy z poniedziałku na wtorek, pierwsze zdjęcie nazwane Pierwszym Głębokim Polem Webba zaprezentował Bill Nelson, Joe Biden i Kamala Harris. Krótka konferencja prasowa z tego wydarzenia najpierw opóźniła się o 80 minut, a następnie sprowadzona została do banałów wypowiadanych automatycznie przez całą trójkę. Choć samo zdjęcie jest wspaniałe i pokazuje kolosalną różnicę możliwości między Jamesem Webbem a starzejącym się Kosmicznym Teleskopem Hubble’a, to autentycznie cieszę się, że wydarzenie zostało czasowo ograniczone do minimum. Ani Harris, ani Biden nie mieli zielonego pojęcia, o czym mówią/czytają. Nelson niby wiedział, ale też nie wiedział, jak to przekazać. Tak naprawdę wystarczyło pokazać zdjęcie i wskazać na nim na obiekty, których nikt nigdy wcześniej nie widział, jak chociażby jedna z galaktyk widziana z odległości 13,1 miliarda lat. Oto to zdjęcie.
Konferencja właściwa
Właściwa, zapowiadana już od dawna konferencja prasowa z prezentacją pierwszych zdjęć rozpoczęła się jednak dopiero we wtorek 12 lipca o godzinie 16:30. Przyznam, że byłem nawet podekscytowany oczekiwaniem na pierwsze zdjęcia, i to z dwóch dowodów. Po pierwsze, wiedziałem, że w końcu opinia publiczna zobaczy te zdjęcia i w końcu dowie się czego może się spodziewać po Jamesie Webbie. To istotne, bowiem nieporadny marketing prowadzony od wielu miesięcy przez NASA wywołał u wielu osób niezwiązanych na co dzień z astronomią wrażenie, że gdy Webb otworzy swoje oczy zobaczymy egzoplanety tak dokładnie jak teraz widzimy powierzchnię Ziemi z satelitów krążących na orbicie okołoziemskiej. Krótkie i brutalne rozczarowanie mogłoby skutecznie oczyścić sytuację i uciąć wszelkie debaty. Po drugie jednak sam chciałem zobaczyć jak różni się poziom szczegółowości zdjęć tych samych obiektów wykonanych za pomocą Hubble’a i Jamesa Webba.
Moja ekscytacja była jednak mordowana tępym nożem przez kolejne 53 minuty. Owszem, zdjęcia powoli się pojawiały jedno po drugim, ale ich prezentacja była co i rusz przerywana kolejnymi opowieściami o pracy zespołowej, podziękowaniami i machaniem ręką do dzieci siedzących w Izraelu, Indiach i Japonii niczym w latach dziewięćdziesiątych, kiedy takie połączenia były czymś ekscytującym. Generalnie konferencja pod względem jakości i zawartości merytorycznej wyglądała jak zajęcia w grupie przedszkolnej Leśne Grzybki.
Ostatecznie jednak zdjęcia dostaliśmy i prezentują się one tak.
Mgławica Pierścień Południowy
Widmo egzoplanety WASP-96b
Kwintet Stephana
Mgławica Carina
Teraz już nie ma wątpliwości co do tego, jak będą wyglądały zdjęcia z Webba przez kolejne dwadzieścia lat. Ci, którzy spodziewali się obcych na zdjęciach mogą już wrócić do swojego życia, reszta pozostanie fanami Webba na długo.
Tymczasem, warto zwrócić uwagę, że dopiero kilka dni temu zakończył się proces kalibracji wszystkich instrumentów Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba i dopiero w poniedziałek teleskop rozpoczął właściwe obserwacje naukowe. Możemy się zatem spodziewać, że nowe zdjęcia, nowe dane z Jamesa Webba szybko przyćmią te zaprezentowane wyżej. Tutaj należy pamiętać, do czego tak naprawdę przeznaczony jest teleskop. Nie zawsze, a właściwie nigdy, nie chodzi o ładne i zachwycające zdjęcia, a o zawarte w nich dane o wszechświecie i wypełniających go obiektach kosmicznych. Tych danych zazwyczaj nie widać na zdjęciach, a to one będą rewolucjonizowały naszą wiedzę o naszym bliskim i dalekim otoczeniu kosmicznym.