Kiedy myślimy o księżycach gazowych olbrzymów w Układzie Słonecznym, na myśl przychodzą nam natychmiast księżyce galileuszowe Jowisza oraz ewentualnie Tytan i Enceladus krążące wokół Saturna. Zupełnie tak jakby mniejsze księżyce tych planet nie istniały. Jeszcze mniej osób w ogóle zaprząta sobie głowę księżycami Urana i Neptuna, choć także tam znajdują się naprawdę fascynujące obiekty warte dokładniejszego zbadania. Jednym z takich obiektów jest chociażby Tryton, największy księżyc Neptuna.
Warto tutaj przypomnieć, że Neptuna z bliska odwiedziła tylko jedna sonda kosmiczna w historii i było to jeszcze w latach osiemdziesiątych XX wieku. Od tego czasu żadna inna sonda tam nie poleciała i co gorsze, żadna nawet nie jest obecnie planowana.
Tymczasem wszystko wskazuje na to, że Tryton jest naprawdę fenomenalnym księżycem. Badacze podejrzewają, że na jego powierzchni, w zewnętrznych rejonach Układu Słonecznego wciąż znajdują się aktywne wulkany, sam księżyc pokryty jest cienką atmosferę, a na jego powierzchni znajdują się tholiny.
Od czasów misji Voyager, świat i technologia zmieniły się nie do poznania. Gdyby teraz udało nam się wysłać w kierunku Neptuna nową sondę kosmiczną, moglibyśmy przyjrzeć się Trytonowi znacznie dokładniej. Zespół badaczy z Centrum Badawczego Glenna w NASA opracował nawet koncepcję fascynującej misji tzw. trytonowego skoczka.
Prace nad Triton Hopperem zostały sfinansowane w ramach Instytutu Zaawansowanych Koncepcji NASA już w 2018 roku. Zaprojektowane przez badaczy urządzenie mogłoby być wyposażone w pompkę kriogeniczną, która mogłaby zbierać materiały pędne z powierzchni Trytona, które następnie wykorzystywane byłyby do przemieszczania skoczka po powierzchni księżyca z prędkością do 5 kilometrów na miesiąc.
Wiadomo jednak, że najtrudniejsze w całej misji byłoby dotarcie do samego Neptuna tak, aby można było aparat dostarczyć na powierzchnię księżyca. Odległość dzieląca nas od Neptuna to niemal 5 miliardów kilometrów. Sondę zatem trzeba by było wysłać z odpowiednio dużą prędkością, aby móc pokonać tę odległość w czasie krótszym od dekady. Problem jednak w tym, że w takim przypadku sonda dotarłaby do celu z za dużą prędkością, aby móc wejść na orbitę wokół Neptuna. Badacze przyznają, że konieczne byłoby hamowanie aerodynamiczne w gęstej atmosferze samego Neptuna. Sam lądownik opuszczony następnie na powierzchnię Trytona wykorzystywałby taki orbiter znajdujący się na orbicie wokół Neptuna do komunikacji między Ziemią a lądownikiem.
Wstępne założenia mówią o tym, że sam skoczek zostałby wyposażony w radar zaglądający pod powierzchnię, spektrometr, mikroskop, a nawet sejsmometr. Całość miałaby mieć masę rzędu 300 kilogramów, przy czym większość z tego stanowiłby unikalny system napędowy skoczka. Z założenia, system wykorzystywałby materiały znajdujące się na powierzchni księżyca, które następnie podgrzewałby do punktu, w którym ulegnie on sprężeniu. Potem wystarczyłoby uwolnić sprężony materiał przez specjalnie zaprojektowaną do tego dyszę, aby wytworzyć ciąg pozwalający na uniesienie skoczka nad powierzchnię Trytona i przemieszczenie w odpowiednim kierunku. Przyciąganie grawitacyjne na Trytonie jest o połowę niższe niż na Księżycu.
Kriopompa teoretycznie mogłaby wykorzystywać ciepło opadowe z normalnych procesów wytwarzania energii przez urządzenie. W ten sposób mogłaby topić lód i śnieg, przenosić je do komory grzewczej, gdzie byłoby dalej ogrzewane na tyle, aby można było je potem wykorzystać jako paliwo.
Tak sprężone paliwo uwalniane byłoby za pomocą sześciu silników napędowych i czterech sterujących. W ten sposób raz w miesiącu udałoby się wytworzyć impuls właściwy rzędu 50 sekund. W ten sposób w ciągu trwającej 24 miesiące misji Triton Hopper mógłby pokonać nawet 150 kilometrów po powierzchni tego fascynującego globu.
Wszystko to brzmi bardzo ciekawie. Rzeczywistość jest jednak brutalna: misja otrzymała finansowanie na zrealizowanie pierwszej fazy badawczej i…. i tyle. Nie ma na razie finansowania II fazy badań i od kilku lat nie pojawiła się żadna nowa informacja w kwestii ewentualnej realizacji misji. Zapewne za jakiś czas temat powróci, ale trzeba pamiętać, że nawet gdyby NASA właśnie teraz zdecydowała się na wysłanie misji do Neptuna, to potrzeba kilku dobrych lat na przygotowanie i przetestowanie sprzętu, a następnie niemal dekady na dotarcie sondy do celu i to przy założeniu, że po drodze kilkukrotnie budżet NASA nie wstrzyma projektu i wszystko przebiegnie zgodnie z planem. W najbardziej optymistycznym scenariuszu pierwsze zdjęcia z powierzchni Trytona moglibyśmy zobaczyć np. za dwadzieścia lat.