Niezależnie od tego, jak to wszystko się skończy, wszystko wskazuje na to, że już za tydzień zakończy się gehenna specjalistów Boeinga pracujących przy statku Starliner. NASA podjęła bowiem już decyzję o tym, kiedy statek spróbuje wrócić w całości na ziemię.
Kilka godzin temu NASA poinformowała, że jeżeli nic po drodze się nie wydarzy (a to się ostatnio akurat często dzieje) statek Starliner odcumuje od Międzynarodowej Stacji Kosmicznej o godzinie 18:04 czasu wschodniego 6 września 2024 r., czyli kilka minut po północy polskiego czasu z piątku na sobotę. Oczywiście konkretny czas faktycznego odcumowania będzie zależał od różnych czynników, w tym także od warunków pogodowych w miejscu, w którym Starliner miałby wylądować, czyli na poligonie White Sands w Nowym Meksyku. Od momentu odłączenia się od stacji kosmicznej, statek będzie potrzebował około sześciu godzin na spokojne opadanie ku Ziemi.
Będzie to koniec naprawdę trudnego testu. Starliner wystartować 5 czerwca z powierzchni Ziemi z dwójką astronautów. 6 czerwca statek zacumował do stacji kosmicznej, jednak wycieczka z Ziemi do orbitalnego laboratorium nie należała do łatwych. W trakcie lotu doszło do kilku wycieków helu i do awarii aż pięciu z dwudziestu ośmiu silników sterujących. Pierwotnie statek miał spędzić na stacji około tygodnia i dziesięć dni po starcie miał on wrócić na Ziemię. Minął jednak czerwiec, lipiec, a teraz do końca zbliża się sierpień, a Starliner wciąż jest na stacji.
Zarówno NASA, jak i Boeing odkładały powrót statku na Ziemię, starając się na odległość naprawić problemy z silnikami. Po niemal dwóch miesiącach prac NASA podjęła decyzję o zakończeniu tej gehenny i o pozostawieniu astronautów na pokładzie stacji kosmicznej i zrzuceniu Starlinera na Ziemię na pusto. Nie dało się bowiem ustalić, czy problemy z silnikami nie wystąpią także w drodze powrotnej, co mogłoby być śmiertelnie niebezpieczne dla załogi. W efekcie Williams i Wilmore będą musieli pozostać na pokładzie stacji kosmicznej do początku 2025 roku i wrócić na pokładzie statku Crew Dragon wraz z załogą misji Crew-9, która wystartuje w przyszłym miesiącu
Tak czy inaczej, już za kilka dni statek Starliner wykona całkowicie autonomiczny powrót na powierzchnię Ziemi.
Lot będzie ściśle monitorowany przez kontrolerów lotu znajdujących się w Centrum Kontroli Misji Starlinera w Houston oraz w Centrum Kontroli Misji Boeinga na Florydzie. Jeżeli pojawi się taka konieczność, kontrolerzy będą w stanie przejąć kontrolę nad statkiem zarówno podczas procedury odcumowania, wejścia w atmosferę i lądowania na sześciu spadochronach.
Tak czy inaczej, specjaliści będą zbierać wszystkie informacje o zachowaniu statku w trakcie lotu przez atmosferę. Jeżeli Boeing zdecyduje się na kontynuowanie projektu Starlinera – co wcale nie jest takie pewne – dane te przydadzą się do udoskonalania i poprawiania konstrukcji tak, aby podobnych przygód nie było już podczas kolejnego lotu załogowego.