Kiedy już po wylądowaniu Vikinga na powierzchni Marsa ludzkość uzyskała ostateczne potwierdzenie tego, że na Marsie nie ma nie tylko żadnych zwierząt, ale w ogóle nie ma śladów procesów biologicznych, entuzjazm wielu miłośników podboju kosmicznego nieco opadł. Potrzeba było kilku dekad, aby pojawiła się nowa nadzieja. Dzięki sondom kosmicznym naukowcy dowiedzieli się, że pod lodowymi skorupami księżyców Jowisza i Saturna znajdują się oceany ciekłej wody. Pojawiła się zatem nadzieja na to, że i życie w tychże księżycach może jednak istnieć. Teraz jednak pojawiło się zwątpienie.
W najnowszym artykule naukowym astrobiolożka Catherine Neish dowodzi, że podpowierzchniowy ocean Tytana, czyli największego księżyca Saturna, raczej nie nadaje się do zamieszkania. Mało tego, wyniki analizy Tytana rzucają także pesymistyczne światło na szanse znalezienia życia w oceanach Enceladusa, Europy i wszelkich innych globach zewnętrznego Układu Słonecznego.
Cała nadzieja dotycząca szansy na znalezienie życia w tychże miejscach wynikała z odkrycia wody w stanie ciekłym, którą uważamy za podstawowy czynnik umożliwiający powstanie życia takiego, jakiego znamy z powierzchni naszej planety. Jakby nie patrzeć, nawet obszar wokół gwiazdy, w którym możliwe wydaje się istnienie wody w stanie ciekłym na powierzchni planety, nazywa się ekosferą gwiazdy. I to właśnie w tych ekosferach poszukuje się planet skalistych z cichą nadzieją, na znalezienie na nich życia.
Tymczasem, znacznie dalej od Słońca, daleko poza jego ekosferą, okazało się, że także istnieje woda w stanie ciekłym. We wnętrzu Europy znajduje się dwa razy więcej wody niż we wszystkich oceanach na Ziemi, we wnętrzu Tytana może być nawet 12 razy więcej wody niż na Ziemi. Nic zatem dziwnego w tym, że automatycznie naukowcy zaczęli się zastanawiać czy pod ochroną zewnętrznej skorupy lodowej, nie może istnieć tam jakaś forma życia.
W ramach swojego projektu badawczego Neish wraz ze współpracownikami starała się ustalić ilość związków organicznych, które mogą się przedostać z wyjątkowo bogatej w substancje organiczne powierzchni Tytana do podpowierzchniowego oceanu. W tym celu trzeba było się przyjrzeć kraterom uderzeniowym na powierzchni księżyca.
Na przestrzeni całej historii Tytana, w jego powierzchnię uderzały przeliczne komety i planetoidy. Podczas tych silniejszych uderzeń, dochodziło do stopienia powierzchni księżyca, powstawania zbiorników ciekłej wody, do której przedostawały się także substancje organiczne z powierzchni księżyca. Taka mieszanina była gęstsza od lodowej skorupy, przez co woda stopniowo przedostawała się coraz głębiej, aż do podpowierzchniowego oceanu Tytana. Po przeanalizowaniu częstotliwości uderzeń komet w powierzchnię Tytana badacze wzięli się za szacowanie ilości substancji organicznych, które w ten sposób mogły przedostać się do oceanu znajdującego się wewnątrz księżyca.
Szału nie ma…
Badacze oszacowali, że dzięki kometom do wnętrza Tytana mogło przedostawać się maksymalnie 7500 kg glicyny (najprostszego aminokwasu tworzącego białka) rocznie. Te marne 7,5 tony w objętości 12 razy większej od łącznej objętości oceanów na powierzchni Ziemi to zdecydowanie za mało. Nie da się na takiej ilości budować życia.
Tutaj automatycznie pojawia się porównanie do Europy, Ganimedesa czy Enceladusa. W przeciwieństwie do Tytana, na którego powierzchni znajduje się mnóstwo materii organicznej, na tych globach węgiel praktycznie nie występuje na powierzchni, a więc nawet jeżeli dojdzie do uderzenia komety, to nawet jeżeli woda z powierzchni globu przedostanie się do wnętrza księżyca, nie zabierze ze sobą substancji organicznych, które mogłyby być przyczynkiem do powstania życia. Skoro zatem na Tytanie węgla jest za mało, to na tych globach tym bardziej życia nie znajdziemy.
Nie ma jednak co się poddawać!
Jakby nie patrzeć, na powierzchni Tytana materii organicznej jest pod dostatkiem. Ba, mamy tam gęstą atmosferę i całe jeziora i rzeki ciekłych węglowodorów. Kto wie, czy w tych warunkach nie powstało jakieś interesujące życie.
Już w 2028 roku w kierunku Tytana poleci misja Dragonfly. Po dotarciu na powierzchnię księżyca, na którym już dwie dekady temu wylądował próbnik Huygens, masywny dron latając nad powierzchnią, będzie badał chemię prebiotyczną tego fascynującego globu, być może poznając nowe sposoby powstawania i samoorganizacji związków organicznych, które kiedyś mogły doprowadzić do powstania życia na Ziemi.
Co ciekawe, autorka opisywanego tutaj pesymistycznego opracowania jest jednym z członków misji drona Dragonfly. Nie wszystko zatem stracone. Kto wie, co odkryje ważka, gdy już doleci do Tytana w pierwszej połowie lat trzydziestych.