Jeszcze kilka lat temu 2030 rok wydawał się odległym terminem. Można było wtedy planować, że na przestrzeni dekady uda się stworzyć pierwsze prywatne stacje kosmiczne, a Międzynarodową Stację Kosmiczną będzie można spokojnie i bezpiecznie zrzucić w atmosferę ziemską. Na przełomie 2023 i 2024 roku sytuacja ta nie wygląda już tak kolorowo. Czas ucieka niemiłosiernie, za chwilę minie pół dekady, a nowych stacji kosmicznych nie widać i nie słychać. Pojawia się zatem pytanie o to, czy nie trzeba będzie czasem podnieść wieku emerytalnego stacji ISS.
Po ponad dwudziestu latach działalności ISS świat zachodu przyzwyczaił się do tego, że nie ma dnia, aby jakiś astronauta nie znajdował się na orbicie okołoziemskiej. Gdyby Międzynarodowa Stacja Kosmiczna zakończyła swoją misję, a na orbicie nie byłoby jeszcze żadnej prywatnej stacji kosmicznej, cofnęlibyśmy się w rozwoju. Oto przez trzy dekady NASA zawsze miałaby kogoś 400 km nad Ziemią i nagle mielibyśmy wrócić do czasów bez takiej obecności na orbicie? Więcej, na orbicie nie byłoby żadnego amerykańskiego astronauty, bowiem przecież na pokładzie stacji Tiangong z pewnością byliby astronauci z Chin i zapewne z innych krajów.
Być może właśnie z tego powodu Ken Bowerson, zastępca administratora NASA przemawiając w listopadzie na sympozjum Beyond Earth wskazał, że wycofanie stacji kosmicznej ISS z użytku w okolicach 2030 roku wcale nie jest przesądzone. Wszystko bowiem będzie zależało od postępów prac nad komercyjnymi alternatywami.
„Harmonogram jest elastyczny” – powiedział o przejściu z ISS na stacje komercyjne. „Nic nam nie każe przestać latać na ISS w 2030 r. Naszym celem jest natomiast przejście na nowe stacje, gdy będą dostępne”.
Subskrybuj i obserwuj wszystkie aktualności na swoim ulubionym komunikatorze
WhatsApp | Messenger | Telegram
NASA i inni zachodni partnerzy ISS – Kanada, Europa i Japonia – zgodzili się na utrzymanie ISS do 2030 r. Rosja z kolei zgodziła się jedynie na rok 2028, co według urzędników NASA jest powiązane z trybem przyjętym w Roskosmosie, gdzie planuje się zobowiązania na okresy czteroletnie, w tym przypadku na lata 2024-2028.
NASA naturalnie intensywnie wspiera rozwój stacji komercyjnych (CLD). Celem jest wyniesienie na orbitę jednej lub większej liczby takich stacji i certyfikowanie ich do użytku przez astronautów NASA do końca obecnej dekady.
Bowersox przyznał, że harmonogram końca pracy ISS zależy od stopnia przygotowania stacji komercyjnych. W trakcie swojego przemówienia dał jasno do zrozumienia, że NASA nie spodziewa się, że będzie jedynym klientem stacji komercyjnych. Obecne wymagania NASA dotyczące tych stacji przewidują obecność na nich dwóch astronautów jednocześnie, czyli mniej niż na pokładzie ISS.
Panel Doradczy ds. Bezpieczeństwa Lotniczego NASA na swoim publicznym spotkaniu 26 października również wyraził obawy dotyczące przejścia z ISS na stacje komercyjne. Członkowie panelu zwrócili uwagę na bardzo ambitny harmonogram rozwoju stacji komercyjnych oraz niepewność co do ich uzasadnienia biznesowego, co „tworzy ryzyko utrzymania aktywności NASA na niskiej orbicie okołoziemskiej”.
Panel wezwał NASA do sfinansowania rozwoju United States Deorbit Vehicle (USDV), projektu mającego na celu opracowanie statku kosmicznego, który zajmie się końcowymi fazami bezpiecznego schodzenia z orbity ISS.
„Uważam, że amerykański pojazd deorbitujący stanowi istotny element naszego przejścia na komercyjne stacje orbitalne” – powiedział Bowersox, zgadzając się, że zapewnienie finansowania pojazdu jest kluczowym krokiem do przejścia na nowe stacje.
Kiedy zatem ogniście będziemy żegnać Międzynarodową Stację Kosmiczną? Jeżeli komercyjni partnerzy nie zdążą wybudować swoich stacji i znaleźć klientów na ich wykorzystanie, to możemy poczekać jeszcze nawet do 2035 roku.