Planeta karłowata Eris to jeden z tych obiektów Układu Słonecznego, o którym zasadniczo wiemy tyle, że istnieje. Odkrycie szczegółowych danych na jego temat jeszcze przed nami. Teraz jednak naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz opublikowali artykuł naukowy, w którym podjęli się próby zrozumienia struktury wewnętrznej tego fascynującego globu.
Eris to obiekt mniej więcej wielkości Plutona, ale znajdujący się jeszcze 50 proc. dalej od Słońca. Warto tutaj dodać, że to właśnie odkrycie Eris w Pasie Kuipera, daleko za orbitą Neptuna doprowadziło do debaty, której efektem było stworzenie kategorii planet karłowatych i wyrzucenie Plutona ze spisu planet Układu Słonecznego.
Obiektem tym zainteresował się ostatnio Francis Nimmo, planetolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego. W celu dokładniejszego jego poznania Nimmo odwiedził Michaela Browna, odkrywcę Eris. W toku dyskusji okazało się, że nowe, niepublikowane jeszcze dane obserwacyjne zawierają wskazówki, które mogłyby pomóc w określeniu właściwości planety karłowatej. Przez niemal sześć miesięcy badacze wspólnie tworzyli nowe modele Eris, aż w końcu trafili na taki, który możliwie najlepiej pasuje do danych obserwacyjnych.
Najważniejsze informacje wyciągnięte z danych obserwacyjnych są takie, że Eris oraz krążący wokół niej księżyc Dysnomia zawsze zwrócone są do siebie tą samą stroną. Według badaczy dzieje się tak, ponieważ Dysnomia powoduje powstawanie pływów na powierzchni Eris i w ten sposób spowalnia tempo jego rotacji. Oczywiście, o tym już wiedzieliśmy. Problem polegał jednak na tym, że naukowcy nie znali rozmiarów Dysnomii. Teraz jednak, z nowych danych obserwacyjnych badacze byli w stanie oszacować górne ograniczenie masy księżyca, dzięki czemu możliwe było rozpoczęcie jakichkolwiek obliczeń.
Efekt? Opracowany przez badaczy model wskazuje wyraźnie, że Eris jest zaskakująco miękki. Wszystko wskazuje na to, że planeta karłowata posiada skaliste jądro otoczone warstwą lodu. Jądro skaliste zbudowane jest m.in. z pierwiastków radioaktywnych, które generują ciepło. To ciepło musi w jakiś sposób wydostawać się na zewnątrz planety. Cały ten proces sprawia, że lód pozostaje w stałym ruchu. Wychodzi zatem na to, że — jak wskazują badacze — Eris przypomina mniej stały obiekt, a bardziej ser topiony. A pamiętajmy, że mówimy o obiekcie, który aktualnie znajduje się jakieś 7,5 miliarda kilometrów od Słońca, ponad 2 miliardy kilometrów za Plutonem.
Czytaj także: Orbitalny taniec może wspomagać przetrwanie oceanów na lodowych globach
To jednak jeszcze nie koniec. Aktualne pomiary masy Dysnomii zostały wykonane za pomocą sieci Atacama Large Milimeter/submilimeter Array (ALMA) w Chile. Mamy jednak do dyspozycji jedynie górne ograniczenie masy. Gdyby okazało się jednak, że rzeczywista masa księżyca jest mniejsza od tej wartości, oznaczałoby to, że Eris jest jeszcze miększa, niż nam się obecnie wydaje.
Oczywiście dobrze by było przyjrzeć się Eris z bliska. Naukowcy wskazują bowiem, że jeżeli faktycznie Eris jest miękki, to powinien być także stosunkowo gładki, bowiem płynący lód regularnie usuwałby wszystkie struktury znajdujące się na powierzchni.
Jak na razie jednak nie możemy liczyć na sondę kosmiczną, która mogłaby odwiedzić Eris. A nawet gdyby się udało taką wysłać, to w optymistycznym scenariuszu lot do niej zająłby co najmniej 15 lat. Z tego też powodu badacze czekają na moment, w którym planeta przejdzie kilka razy na tle jakichś odległych gwiazd, doprowadzając do zaćmienia. W ten sposób nie zobaczymy co prawda powierzchni planety, ale przynajmniej zobaczymy czy ma regularny kształt. Nieregularny kształt automatycznie wyrzuci powyższe założenia do kosza.