Amerykański program kosmiczny naprawdę rozlatuje się coraz bardziej. Nie po Układzie Słonecznym, a na Ziemi, w dziale finansowym agencji. Zaledwie kilka tygodni dowiedzieliśmy się o tym, że NASA w tym roku nie będzie wybierać kolejnej misji do realizacji w latach trzydziestych ze względu na ograniczenia budżetowe. Chwilę później pojawił się raport wskazujący na rosnące bez kontroli koszty budowy kolejnych rakiet SLS, a teraz, 21 września pojawił się raport odczarowujący program przywiezienia na Ziemię próbek gruntu zbieranych przez łazik Perseverance na Marsie.
NASA już teraz opóźnia przesunięcie programu misji Mars Sample Return do następnej fazy rozwoju. Przeprowadzony właśnie niezależny audyt wskazuje na poważne problemy zarówno w zakresie gotowości technicznej, jak i harmonogramu czy kosztów. I tak naprawdę ciężko ustalić, które problemy są najpoważniejsze.
Według planu w kierunku Marsa miałby w 2027 roku polecieć specjalny lądownik, który po wylądowaniu pobrałby z powierzchni próbki zapakowane uprzednio przez łazik Perseverance w specjalne tytanowe tuby. Następnie próbki te miały być umieszczone w niewielkiej rakiecie, której zadaniem byłoby wyniesienie ich na orbitę wokół Marsa. Na orbicie próbki miałyby być przechwycone przez sondę przygotowaną przez Europejską Agencję Kosmiczną, która następnie miałaby je dostarczyć na Ziemię. Tak przynajmniej wygląda plan.
Autorzy opublikowanego właśnie raportu wskazują, że prawdopodobieństwo startu takiego lądownika oraz orbitera w 2027 lub 2028 roku jest niemal zerowe. Budżety na ich przygotowanie także są znacząco niewystarczające. Co ważne, koszt i harmonogram przygotowania misji Mars Sampla Return od samego początku według autorów raportu były nierealistyczne.
Wyniki audytu przeprowadzonego w 2020 roku wskazywały, że koszt całej misji wyniesie 3,8-4,4 miliarda dolarów. Było to znacznie więcej, niż zakładano wcześniej. Ale to jeszcze nic, bowiem latem 2023 roku autorzy innego raportu przekonywali, że w rzeczywistości całkowity koszt misji wyniesie 8-9 miliardów dolarów. Wczorajszy raport wskazuje jednak, że także i ta kwota jest nierealna, i do realizacji programu będzie trzeba wydać od 9 do 11 miliardów dolarów.
Autorzy opracowania wskazują, że przeniesienie startu lądownika i orbitera na 2030 rok sprawi, że koszt misji zamknie się w zakresie od 8 do 9,6 mld dol. Problem w tym, że oznaczałoby to, że agencja musiałaby wysupłać w latach 2025-2028 dodatkowy miliard dolarów rocznie tylko na tę misję, a z tym może być już poważny problem.
Zmiana architektury misji z jednego na dwa lądowniki wykorzystujące wcześniej sprawdzone technologie podniosłaby koszt do 10,9 mld dol, ale jednocześnie rocznie byłby to niższy koszt, bowiem start misji miałby miejsce dopiero w 2035 roku.
Jednocześnie autorzy raportu wskazują, że misja miałaby ogromną wartość naukową i jakakolwiek zmiana architektury misji powinna zakładać przywiezienie na Ziemię wszystkich 30 próbek zebranych przez łazik Perseverance na Marsie, a nie tylko dziesięciu jak dotychczas planowano.
Warto tutaj przypomnieć, że po drugiej stronie świata, Chiny już teraz planują przywiezienie próbek regolitu i skał z powierzchni Marsa w okolicach 2030 roku.