Ponad 19,9 miliardów kilometrów od Ziemi pojawił się problem. Podczas gdy połowa ludzkości spała, a druga połowa ludzkości pracowała i korzystała z życia na z wolna ogrzewającej się Ziemi, w pustce przestrzeni kosmicznej, jednocześnie wciąż w Układzie Słonecznym, a zarazem daleko za ostatnią (znaną) planetą tegoż Układu pojawił się problem. Sonda kosmiczna Voyager 2, jeden z najodleglejszych wysłanników Ziemi zmierzający ku przestrzeni międzygwiezdnej otrzymał niewłaściwą komendę z powierzchni Ziemi.
W tak dużej odległości od Słońca — a przypomnijmy, że od Słońca do Ziemi jest tylko 150 mln km, a od Słońca do Neptuna jest zaledwie 4,5 miliarda kilometrów — już od dawna Ziemi nie widać, a i Słońce jest tylko jasnym punktem na czarnym niebie. I w tym pechowym położeniu z Ziemi przychodzi na pokład sondy kosmicznej seria komend, której wykonanie kończy się niewłaściwą orientacją anteny sondy względem Ziemi. Różnica jest niepozorna, tylko dwa stopnie w bok od właściwego kierunku. Efekt? Ziemia traci kontakt z sondą, z którą jest w stałym kontakcie od startu w 1977 roku. Błąd jak błąd, ale efekt jest taki, że aktualnie nie jesteśmy w stanie wysłać na pokład sondy żadnych poleceń, które mogłyby przywrócić ją do prawidłowego położenia.
Poziom adrenaliny w centrum kontroli misji musi być zatem nie do zniesienia. Owszem, jest jeszcze nadzieja na przywrócenie kontaktu. Inżynierowie zaprojektowali sondę tak, że kilka razy w roku resetuje ona swoją orientację w przestrzeni. Następny planowany manewr tego typu zaplanowany jest na 15 października. Pozostaje mieć nadzieję, że sędziwa już sonda wykona polecenie bez problemu i ponownie skieruje swoją antenę w kierunku mikroskopijnej z tej odległości Ziemi.
Kilka dni po tej kryzysowej sytuacji, anteny sieci Deep Space Network służącej do komunikacji z sondami kosmicznymi znajdującymi się już w przestrzeni kosmicznej wykryły sygnał nośny z Voyagera 2. To bardzo dobra wiadomość, bowiem dzięki niej wiemy, że sonda podąża dalej w przestrzeń międzygwiezdną i jej instrumenty wciąż działają prawidłowo. Problem jedynie w tym, że sygnał jest zdecydowanie zbyt słaby, aby można go było odszyfrować i przechwycić wysyłane przez sondę dane. Nie zmienia to jednak faktu, że za kilka miesięcy wszystko może wrócić do normy.
W międzyczasie naukowcy spróbują wzmocnić siłę sygnału wysyłanego z Ziemi i jednak wyemitować polecenie zmiany orientacji statku w przestrzeni. Może akurat antena Voyagera wychwyci ten delikatny krzyk Ziemian i wykona polecenie. Jak nie, trzeba będzie poczekać na rozwój sytuacji w październiku.