M51

To jest jedno z najbardziej fascynujących zdjęć wykonanych przez nowy flagowy teleskop kosmiczny. Na opublikowanej 29 sierpnia fotografii możemy zobaczyć oddaloną od nas o 27 milionów lat świetlnych Galaktykę Wir, znaną także pod numerem katalogowym M51.

Spoglądając z Ziemi, astronomowie mają we wszechświecie do zobaczenia i do odkrycia miliardy galaktyk. Są wśród nich galaktyki karłowate, soczewkowate, spiralne i eliptyczne. Jedne są małe, drugie są duże, jedne aż kipią od procesów gwiazdotwórczych, inne z kolei czerwienieją, na starość powoli obumierając. Co jednak ważne, z perspektywy obserwatora znajdującego się na Ziemi lub w jej otoczeniu galaktyki mogą być ustawione do nas krawędzią, biegunem, czy w końcu pod kątem. Wszystkie galaktyki jesteśmy w stanie obejrzeć tylko z tej jednej perspektywy. Jeżeli widzimy galaktykę od strony krawędzi, to aby zobaczyć ją od bieguna, musielibyśmy się przemieścić do zupełnie innej galaktyki oddalonej od nas o miliony lat świetlnych. To się nigdy nie wydarzy, więc nie ma przesadnego sensu tego rozważać.

Tak się jednak dobrze składa, że na galaktykę M51 spoglądamy bezpośrednio od góry, dzięki czemu możemy zobaczyć jej jasne centrum i wypełnione miliardami gwiazd spiralne ramiona. Co więcej, mamy na tyle szczęścia, aby zobaczyć, jak na nią wpływa sąsiadująca z nią galaktyka karłowata NGC 5195. Tutaj warto zauważyć, że nie jest ona tylko nieistotną, bierną sąsiadką, która po prostu znajduje się obok. Astronomowie są bowiem przekonani, że to właśnie ta niepozorna jasna kulka odpowiada po części za fascynujący wygląd gigantycznej spirali.

M51 należy do wyjątkowych galaktyk spiralnych. Jedna na dziesięć galaktyk spiralnych posiada wyraźnie zaznaczone ramiona wychodzące z wyraźnego, jasnego obszaru centralnego. Właśnie dzięki temu fascynującemu wyglądowi wielu naukowców w Europejskiej Agencji Kosmicznej przekonuje, że jest to jedna z najbardziej fotogenicznych galaktyk, jakie możemy zobaczyć za pomocą teleskopu.

Jak James Webb spoglądał na M51?

Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba do wykonania poniższych zdjęć wykorzystał dwie kamery: Mid-Infrared Instrument oraz Near-Infrared Camera obserwujące odpowiednio w średniej i bliskiej podczerwieni. Każdy z tych instrumentów dostarczył dzięki temu nieco inny obraz galaktyki.

Z uwagi na to, że ludzkie oko nie jest w stanie obserwować bliskiej podczerwieni, naukowcy musieli zmienić kolor poszczególnym danym, abyśmy mogli zobaczyć, co w podczerwieni widzi teleskop.

Ciemnoczerwone struktury na zdjęciu wykonanym za pomocą kamery NIRCam wskazują położenie włókien pyłu, podczas gdy pomarańczowe i żółte kropki to zagęszczenia zjonizowanego gazu wyemitowanego przez niedawno powstałe gromady gwiazd.

Spójrzmy jednak na zdjęcie wykonane za pomocą kamery MIRI. Puste, ciemne przestrzenie przecinają się z jasnymi włóknami. Na swój sposób przypomina to zmarszczki wychodzące z wewnętrznej spirali. Zdjęcie to wygląda inaczej niż poprzednie, ponieważ w zakresie średniej podczerwieni widoczne są także włókna zimnego gazu wypełniającego galaktykę.

Nałóżmy zatem te dane na siebie. Zobaczymy wtedy pełen obraz galaktyki Wir w podczerwieni.

Musicie przyznać, że wygląda ona wprost fenomenalnie. Gdyby tak się złożyło, że byłaby ona umieszczona w przestrzeni kosmicznej krawędzią do nas — nigdy byśmy tej fantastycznej struktury nie zobaczyli. Powstaje zatem pytanie, jakie piękno skrywają przed nami te galaktyki, które faktycznie widzimy od strony krawędzi. Na to pytanie jednak odpowiedzi już jako gatunek ludzki raczej nie znajdziemy.