Prof. Abraham Loeb z Uniwersytetu Harvarda znany ze swoich licznych prac na temat pierwszej odkrytej przez człowieka pozaziemskiej planetoidy 'Oumuamua powraca. Tym razem jednak powraca nie tylko z teoriami na temat pochodzenia obiektu dostrzeżonego gdzieś w przestrzeni kosmicznej. Zamiast tego, badacz przekonuje, że udało mu się znaleźć na dnie oceanu pył pochodzący z obiektu, który powstał w pobliżu innej gwiazdy niż Słońca.
W najnowszym wpisie na swoim blogu Loeb napisał, że wraz z naukowcami realizującymi z nim projekt Galileo zakończył właśnie analizę kilkudziesięciu mikroskopijnych sferycznych drobin, które według niego pochodzą z meteorytu IM1, który wpadł do Oceanu Spokojnego w 2014 roku. Obserwacje przelotu meteoroidu przez atmosferę, jego prędkość i kierunek lotu wskazują według Loeba na to, że pochodził on spoza Układu Słonecznego. Gdyby faktycznie tak było, byłoby to wydarzenie bez precedensu, bowiem po raz pierwszy w historii mielibyśmy okazję zbadać obiekt, który musiał powstać w otoczeniu innej gwiazdy niż Słońce.
Otwartym pozostaje jednak pytanie o obiektywizm prof. Loeba. Jakby nie patrzeć jest on jednym z nielicznych naukowców, którzy bezustannie przekonują, że 'Oumuamua wcale nie musiała być planetoidą międzygwiezdną, a mogła być fragmentem statku czy sondy kosmicznej stworzonej przez przedstawicieli innej cywilizacji. Warto tutaj zaznaczyć, że nie jest to niemożliwe, wszak sami znamy dobrze i to całkiem dobrze jedną cywilizację, która wysłała swoje sondy kosmiczne w przestrzeń międzygwiezdną. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że nawet gdy tej cywilizacji już nie będzie, to stworzone przez nią sondy takie jak Voyager 1, Voyager 2, czy New Horizons, będą przemierzały przestrzeń kosmiczną przez całe miliardy lat. Jeżeli nam się udało stworzyć takie sondy, to przedstawicielom innych cywilizacji też mogło się udać.
Podczas realizacji projektu Galileo, Loeb ze swoim współpracownikami na początku lata 2023 roku przemierzał wody wokół Papui Nowej Gwinei. W trakcie swojej misji zgromadził ponad 700 nietypowych ziaren z dna oceanu. 57 z nich naukowcy zbadali nieco bardziej szczegółowo. W toku tych badań — jak przekonuje Loeb — udało się zidentyfikować pięć ziaren powstałych z ziaren z powierzchni obiektu IM1 stopionych w trakcie lotu przez ziemską atmosferę.
Co więcej, te pięć fragmentów charakteryzuje się nietypowym układem pierwiastków chemicznych, którego „nigdy wcześniej nie widziano”.
Tyle z opowieści Loeba. Pytanie jedynie o to, czy niezależni naukowcy potwierdzą unikalność odkrytych przez niego za pomocą stworzonego na potrzeby projektu Galileo „haka międzygwiezdnego” ziaren. Ów hak to w rzeczywistości szyny wyposażone w specjalnie dostrojone magnesy, które naukowcy ciągnęli za swoją łodzią po dnie oceanu.
Urządzenie zbierało z dna oceanu tylko te ziarna, które zawierały duże ilości żelaza i innych związków wiązanych zazwyczaj z meteorytami pochodzącymi spoza Układu Słonecznego.
Tu ciekawostka, w kwietniu 2022 roku Amerykańskie Dowództwo Sił Kosmicznych odtajniło notatkę potwierdzającą – po latach spekulacji ze strony Loeba – twierdzenie, że IM1 rzeczywiście pochodził z przestrzeni międzygwiezdnej, na podstawie prędkości, z jaką przeleciał po niebie w styczniu 2014 roku, zanim zniknął w Pacyfiku.
Teraz Loeb chce ustalić, czy skład sferul, nawet jeżeli pochodzą spoza Układu Słonecznego, wskazuje na pochodzenie naturalne czy sztuczne. Czym innym byłoby odkrycie obiektu spoza Układu Słonecznego, a czym innym odkrycie szczątków sondy kosmicznej wysłanej przez inną cywilizację.