W trakcie trwania lotu kosmicznego Inspiration4 w ubiegłym tygodniu SpaceX odmieniany był przez wszystkie przypadki, tak samo zresztą jak turystyka kosmiczna. Teraz firma odkryła, że przynajmniej przez chwilę może to być fajna żyła złota.
Cały termin „turystyka kosmiczna” jest niezwykle złudny. 95 proc. z nas doskonale wie, że astronautą nigdy nie zostanie. Z pozostałych pięciu procent 95 proc. to wariaci. Jednak jeżeli spytamy, czy ktoś zostanie w przyszłością turystą kosmicznym, to mówimy „no gdyby to lotto w końcu”. Wszak kim trzeba być, aby być turystą? Każdy może nim zostać. Turyści wchodzą na statki wycieczkowe, choć nie mają licencji sternika (ani karty pływackiej). Turyści wchodzą na pokład samolotu pasażerskiego, choć w życiu nie trzymali wolantu w dłoniach. Turysta jest od tego, żeby lecieć i się nie przejmować. O i takim turystą ewentualnie chcielibyśmy zostać.
No ale nie zostaniemy. Aktualnie, aby sobie pozwolić na taki lot jak Jared Isaacman, trzeba być miliarderem. Jeżeli miliarderzy zaczną jednak latać coraz częściej, to cena w końcu spadnie. Ale czy cena spadnie do kilku tysięcy dolarów? A w życiu? Spadnie z powiedzmy 100 mln dol. do 40 mln dol. A do miliarderów dołączą w tym przedsięwzięciu jedynie multimilionerzy (czyli biedniejsi od miliarderów). Dalej tego spadku jednak nie przewiduję.
Miliarderzy ustawiają się w kolejce
Nie zmienia to jednak faktu, że SpaceX ze zdumieniem stwierdził w ostatnich dniach, że chętnych miliarderów jest wystarczająco dużo, aby poważnie zastanowić się nad tym, jak przyciąć na tym sektorze trochę pieniędzy.
Podczas konferencji prasowej zorganizowanej w sobotę, Benji Reed, dyrektor lotów załogowych w SpaceX przyznał, że wraz ze startem misji Inspiration4 liczba zapytań o możliwość odbycia takiego lotu momentalnie wzrosła.
Orbita Starshipem – ceny last minute!
Jak przekonuje Reed, możliwe, że wkrótce powstanie Starship, który będzie przeznaczony do takich lotów. To z pewnością byłoby coś nowego. Jakby nie patrzeć na pokład Starshipa, zamiast 4 osób mogłoby trafić ich np. sto. Oczywiście jest to pieśń odległej przyszłości. Jak na razie żaden Starship jeszcze nie trafił na orbitę, a szansa na taki lot jeszcze w tym roku z dnia na dzień maleje.
Póki co na razie firma planuje skupić się na analizie popytu. Jeżeli faktycznie takowy istnieje, to wkrótce może powstać jeszcze kilka turystycznych Crew Dragonów takich jak Resilience. Aby jednak ich budowa miała sens, w kolejce muszą ustawiać się kolejni miliarderzy, którzy w ręku będą trzymali grube pęczki banknotów.