Amerykańskiej agencji kosmicznej najwyraźniej bardzo podobają się efekty prac nad budowanymi przez sektor prywatny statkami kosmicznymi. Co więcej, podobają się na tyle, że agencja pragnie w ten sam sposób załatwić zastępstwo dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Gdy era promów chyliła się już ku swojemu zmierzchowi, NASA zorganizowała przetarg na przygotowanie dla nich godnego zastępstwa. Przetarg ten wygrały SpaceX oraz Boeing. SpaceX w ciągu kilku lat zaprojektował, zbudował i przetestował Crew Dragona, który w maju 2020 r. po raz pierwszy zabrał ludzi w lot na orbitę, Boeing przygotował Starlinera, który… który jak na razie wykonał jeden bardzo nieudany lot bezzałogowy i…. i nadal jest poprawiany przed kolejnym lotem próbnym.
NASA zatem może teraz wysyłać swoich astronautów w kosmos, ale statkami zbudowanymi przez przedsiębiorstwo prywatne.
Outsourcing budowy stacji kosmicznej
Teraz przedstawiciele agencji kosmicznej poinformowali, że kiedy już Międzynarodowa Stacja Kosmiczna zakończy swoją misję i obróci się w pył wchodząc w ziemską atmosferę, agencja NIE PLANUJE budowy kolejnego laboratorium orbitalnego. Tak po prostu.
Zamiast tego natomiast, agencja chce zlecić budowę stacji kosmicznych podmiotom sektora prywatnego. W tym celu w budżecie agencji zarezerwowano 400 mln dol. na najlepsze propozycje stacji kosmicznej. Kiedy już owe stacje powstaną, NASA planuje wynajmować na nich miejsce, kiedy będzie miało potrzebę skorzystania z takiej stacji. Można zatem powiedzieć, że jest to sytuacja analogiczna do obecnej sytuacji Crew Dragonów. Jak agencja chce wysłać astronautów na ISS to leci kontrakt. Jak nie chce, SpaceX sprzedaje loty komercyjnie (jak w przypadku misji Inspiration4).
Wbrew pozorom uzasadnienie takiej decyzji jest nawet całkiem sensowne. Agencja kosmiczna szacuje, że w ten sposób będzie oszczędzała nawet miliard do półtora miliarda dolarów rocznie na obsłudze stacji. Zaoszczędzone w ten sposób środki będą wykorzystywane na budowę sond kosmicznych, które będą mogły częściej badać mniejsze i większe ciała Układu Słonecznego.
Zagrożenie?
Z pewnością zagrożeniem w tej sytuacji jest oddanie kontroli nad stacjami kosmicznymi w ręce firm sektora prywatnego. Jak zresztą zauważają eksperci, jeżeli dojdzie do sytuacji takiej jak miała miejsce w przypadku promów kosmicznych, to może być tak, że Międzynarodowej Stacji Kosmicznej już nie będzie, nowej stacji kosmicznej jeszcze nie będzie, a wszystkie kraje, które będą chciały wysłać swoich astronautów w kosmos zmuszone będą nawiązać współpracę z chińskim sektorem kosmicznym, który na orbicie będzie miał swoją stację Tiangong. Dla amerykańskiego sektora kosmicznego byłby to poważny cios.