Lądownik InSight, który wylądował na Marsie w 2018 roku, jest w potężnych tarapatach. Amerykańska agencja kosmiczna rzuciła właśnie wszystkie ręce na pokład, starając się ocalić jego misję.
Sensacyjny nagłówek już jest, więc można przejść do konkretów. Lądownik InSight to waerte 800 mln dol. urządzenie, które od trzech lat dostarcza nam bezcennych informacji o budowie wewnętrznej Czerwonej Planety. Zainstalowany na jego pokładzie sejsmometr zarejestrował w tym czasie kilkaset wstrząsów sejsmicznych na Marsie, z czego kilka nawet było stosunkowo dużych (jak na Marsa).
Problem jednak z tym, że na panelach słonecznych sondy zebrało się tak dużo pyłu, że InSight nie jest w stanie pozyskać z nich odpowiednio dużo energii, aby móc kontynuować pracę. Członkowie zespołu misji lądownika InSight w ostatnim czasie zmuszeni byli wyłączać kolejne instrumenty na pokładzie sondy, a w końcu wprowadzić go w stan hibernacji w oczekiwaniu na lepsze czasy.
Co by mogło pomóc?
Oczywiście wystarczyłby odpowiednio silny wiatr, który byłby w stanie zdmuchnąć przynajmniej część pyłu z powierzchni paneli. Nad lądownikiem mógłby przejść także wir pyłowy, który – jak wiemy z doświadczenia – jest w stanie oczyścić panele. Niestety tego typu zjawiska naturalne to coś, nad czym nikt nie ma kontroli, a miejsce, w którym znajduje się lądownik – Elysium Planitia – nie słynie ze szczególnie silnych wiatrów. Warto również pamiętać, że o ile wiatr jest w stanie zdmuchnąć część pyłu, to równie dobrze może dostarczyć go jeszcze więcej. W takim przypadku mogłoby dojść do całkowitego unieruchomienia lądownika i przedwczesnego zakończenia jego misji.
To co robimy?
W ciągu najbliższych kilku tygodni inżynierowie najprawdopodobniej wprowadzą lądownik w stan całkowitej hibernacji. W tym czasie dostępna obecnie moc z paneli słonecznych (które obecnie generują zaledwie nieco ponad 25 proc. nominalnej mocy) będzie służyła utrzymaniu kluczowych instrumentów w odpowiednio wysokiej temperaturze, pozwalającej lądownikowi przetrwać zimę na Marsie. Wraz z nadejściem lata, większa ilość energii powinna pozwolić na powrót do prac badawczych. Nie wiadomo jednak czy w czasie zimy ilość pyłu zgromadzonego na panelach słonecznych nie wzrośnie i całkowicie nie „ubije” misji lądownika. Jeżeli temperatura kluczowych instrumentów spadnie zbyt nisko w trakcie zimy, to latem nie będzie już czego uruchamiać.
Pozostaje mieć nadzieję, że InSight nie skończy tak jak skończył łazik Opportunity W jego przypadku także pył na panelach słonecznych ostatecznie zakończył misję łazika, który wydawał się niezniszczalny. Aż szkoda, że faktycznie nie ma na Marsie ani jednego serwisanta, jakiegoś Marka Whatneya, który mógłby wpaść na chwilę i odkurzyć panele słoneczne. Jak pech to pech.