Zderzenie dwóch gwiazd kilka tysięcy lat temu doprowadziło do powstania dwóch międzygwiezdnych stożków pełnych gorącego gazu.
Wyobraź sobie, że wokół Słońca krąży mała gwiazda. Wzajemne orbity obu gwiazd stopniowo ewoluują tak, że gwiazdy zbliżają się stopniowo do siebie, aż w pewnym momencie dochodzi do zderzenia. Takie zderzenie może pozostawić po sobie niebieskie obłoki pyłu i gazu, mgławicę, która rozlewa się w otoczeniu gwiazdy. Z czasem obłok rozciąga się na 13 lat świetlnych. OK, wokół Słońca nie krąży taka gwiazda, więc i nigdy ten scenariusz się nie spełni. Mogło natomiast tak być w przypadku gwiazdy TYC-2597-735-1 leżącej ponad 6000 lat świetlnych od Ziemi.
Od momentu odkrycia błękitnego obłoku otaczającego gwiazdę ponad 15 lat temu, astronomowie starali się zrozumieć, w jaki sposób on powstał.
Dane obserwacyjne z niedziałającego już teleskopu GALEX oraz wielu innych teleskopów naziemnych i kosmicznych pozwoliły teraz stworzyć teorię, która może tłumaczyć powstanie obłoku. Według naukowców to właśnie zderzenie dwóch gwiazd mogło doprowadzić do powstania owej mgławicy.
Na poniższej grafice widać niebieską poświatę promieniowania ultrafioletowego otaczającego żółtą gwiazdę TYC 2597-735-1. Pomarańczowe okręgi z kolei to słabe promieniowanie w zakresie widzialnymi. W zderzeniu powstały dwa symetryczne, przeciwnie skierowane stożki. Jednak układ ten jest tak zorientowany w przestrzeni, że widzimy tylko jeden z nich, stąd i początkowe problemy ze zidentyfikowaniem jego pochodzenia.
Badacze zauważają, że zaobserwowanie takiego zderzenia na tym etapie wymagało sporo szczęścia. Za kilkaset tysięcy lat (czyli w skali kosmicznej bardzo krótko) po błękitnej poświacie nie będzie już śladu.