Wstępna obróbka obserwacji wideo wykonanych przez Johna McKeona. Planeta obraca się od lewej do prawej - dlatego też miejsce uderzenia zniknęło z pola widzenia w kilka minut po zderzeniu. Jasność samego zderzenia można porównać z jasnością księżyców planety. Obróbka zdjęcia: R. Hueso
Wstępna obróbka obserwacji wideo wykonanych przez Johna McKeona. Planeta obraca się od lewej do prawej – dlatego też miejsce uderzenia zniknęło z pola widzenia w kilka minut po zderzeniu. Jasność samego zderzenia można porównać z jasnością księżyców planety. Obróbka zdjęcia: R. Hueso

W niedzielę 20 marca w mediach społecznościowych i na forach internetowych zrzeszających amatorów astronomii zawrzało. Kilka dni temu w sieci zaczęły krążyć informacje o uderzeniu jakiegoś obiektu w Jowisza. Amator astronomii z Modling w Austrii Gerrit Kernbauer zarejestrował  sekwencję wideo, na której widać trwający zaledwie sekundę błysk światła na krawędzi Jowisza. Inny film przedstawiający to samo zdarzenie zarejestrował także John McKeon z Dublina w Irlandii, który poszukiwał śladów zderzenia po tym jak dotarła do niego informacja o tym wydarzeniu. Tak więc faktycznie: nieznany obiekt uderzył w Jowisza 17 marca 2016 roku o godzinie 00:18:33 UT. Zderzenie było na tyle energetyczne, że wywołany nim błysk można było dostrzec przy użyciu nawet niewielkich teleskopów. Gerrit Kernbauer prowadził obserwacje za pomocą teleskopu o średnicy zwierciadła głównego zaledwie 20 cm, a John McKeon wpatrywał się w niebo przez nieco większy, 28-centymetrowy teleskop. Gdybyście w tym momencie obserwowali Jowisza, zauważylibyście krótkotrwały błysk świetlny porównywalny z gwiazdą o jasności +5 mag, która dosłownie na sekundę pojawiła się przy krawędzi planety, po czym zniknęła. Na sekwencji wideo zarejestrowanej przez Johna McKeona można dostrzec nawet piękne wzory dyfrakcyjne jasnego źródła punktowego.

Film zarejestrowany przez Gerrita Kernbauera

Film zarejestrowany przez Johna McKeona

Musieliśmy odczekać połowę obrotu Jowisza, aby móc obserwować miejsce upadku obiektu. Zdjęcia pozyskane za pomocą innych teleskopów amatorskich nie wykazały żadnych śladów w rejonie upadku. Przykładowe zdjęcie wykonane przez Randy’ego Cristensena z Kalifornii potwierdza, że obiekt był na tyle mały, że nie pozostawił żadnych śladów w atmosferze Jowisza.

Analysis_Randy_Christensen

Co zatem uderzyło w Jowisza? Tak naprawdę nie wiemy, ale tego typu impakty są w przypadku Jowisza dużo powszechniejsze niż mogłoby się wydawać. De facto jest to już  czwarty tego typu impakt zaobserwowany przez amatorów astronomii na Jowiszu. Pierwszy został zaobserwowany przez Anthony’ego Wesley z Australii i Christophera Go z Filipin w lipcu 2010 roku. Drugi superbolid w atmosferze Jowisza zaobserwowany został w Japonii w sierpniu 2010 roku przez trzech amatorów astronomii (Masayuki Tachikawa, Kazuo Aoki oraz Masayuki Ichimaru) za pomocą teleskopów o rozmiarze zaledwie 15 cm. Trzeci obiekt został zarejestrowany we wrześniu 2012 roku przez Dana Petersena z Racine, Wisconsin, który zobaczył go w okularze swojego teleskopu i wydał alert, który dotarł do George’a Halla, który w tym czasie prowadził obserwacje wideo Jowisza. Wszystkie te obiekt są jednak małe w porównaniu do poprzedniego impaktu zarejestrowanego przez Anthony’ego Wesleya w 2009 roku. W tym przypadku to planetoida i rozmiarach 500 m uderzyła w Jowisza pozostawiając duży, ciemny obłok materii w atmosferze Jowisza.  Ta z kolei była mniejsza od niesamowitej serii impaktów, do której doszło w 1994 roku, kiedy to w Jowisza uderzyły fragmenty komety Shoemaker Levy 9. Cztery zdarzenia do których doszło od 2010 roku nie mogły powstać wskutek zderzenia z obiektami tak dużymi jak te z 1994 czy 2009 roku. Zamiast tego, wyemitowane kilka dni temu światło można wytłumaczyć uderzeniem w atmosferę Jowisza obiektu o rozmiarach rzędu zaledwie 10-20 metrów. To obiekty rozmiarami przypominające obiekt, który eksplodował nad Czelabińskiej w 2013 roku. W przypadku Jowisza są to jednak dużo bardziej energetyczne kolizje ze względu na fakt, że grawitacja tego gazowego olbrzyma sprawia, że obiekty uderzają w jego atmosferę z prędkościami rzędu minimum 60 kilometrów na sekundę. Stąd też tak duża ilość energii, która pozwala obserwować zderzenie z Ziemi oddalonej o ponad 600 milionów kilometrów, i to za pomocą niewielkich teleskopów.

Czy możemy spodziewać się kolejnych takich obserwacji? Oczywiście. Najnowsze badania wskazują, że tego typu obiekty uderzają w Jowisza 10-50 razy w ciągu roku. Z uwagi na fakt, że Jowisz jest ponad 310 razy masywniejszy od Ziemi, obrywa on takimi obiektami tysiące razy częściej, a zderzenia sią kilkanaście razy bardziej energetyczne niż w przypadku Ziemi.

Źródło: Ricardo Hueso Alonso /asteroidday