Fragment spadającego meteorytu kosztował rękę jednego ze studentów w Arizonie. To drugi taki przypadek w historii. Fragment gigantycznego meteorytu, który spowodował powstanie Krateru Barringera w Arizonie… spadł ze stojaka w planetarium i zmiażdżył rękę studenta, który podszedł do okazu. Po przewiezieniu do szpitala okazało się, że rękę trzeba amputować.
Grant Black pozwał do sądu Radę Uniwersytetu i organizację non-profit Science Downtown. W trakcie wypadku Black wykonywał prace komunalne w należącym do Uniwersytetu w Arizonie Flandreu Science, gdy ponad 130-kilogramowy fragment meteorytu spadł z niestabilnego stojaka i zmiażdżył jego rękę. Na znaku umieszczonym przy meteorycie był napis „Please touch” (Dotknij).
Jakiś czas przed zdarzeniem uniwersytet wypożyczył fragment meteorytu fundacji Science Downtown, która wystawiła go w centrum Tucson w stanie Arizona w ramach akcji „Mars and Beyond: The Search for Life on Other Planets”. Gdy fundacja zwróciła skałę do uniwersytetu, jej pracownicy lub pracownicy uniwersytetu zmienili stojak, na którym umieszczono skałę. Do wypadku doszło 14. listopada 2014 roku.
Dotychczas tylko jedna osoba w historii doznała obrażeń spowodowanych spadającym meteorytem.
Ann Hodges przysypiała na kanapie w swoim domu w okolicach Sylacauga, w stanie Alabama, 30. listopada 1954 roku, gdy nagle kamień wielkości piłki do tenisa przebił dach jej domu, odbił się od radia i uderzył ją w nogę pozostawiając sporego krwiaka. Mieszkańcy całego hrabstwa i wschodniej części stanu licznie obserwowali zjawisko meteoru i jeszcze liczniej przybyli pod dom Ann Hodges gdy informacja o uderzeniu rozeszła się po okolicy. Tego samego popołudnia Ann Hodges musiała być hospitalizowana, jednak do końca nie wiadomo czy z powodu obrażeń spowodowanych przez meteoryt czy z powodu stresu spowodowanego przez gapiów.
Powyższe zdarzenie miało miejsce w środku Zimnej Wojny dlatego też komendant policji skonfiskował skałę i przekazał ją Siłom Powietrznym obawiając się, że Związek Radziecki mógł mieć z tym coś wspólnego. Gdy jedna wojsko wykluczyło spisek komunistyczny, Hodges poprosiła o zwrócenie meteorytu. Tu jednak pojawił się dodatkowy problem. Hodges wynajmowała dom w którym mieszkała i właścicielka domu stwierdziła, że meteoryt należy się jej, skoro spadł na jej nieruchomość.
Według artykułu Justina Noble’a, który ukazał się w magazynie National Geographic w lutym 2013 roku, właścicielka domu pozwała Hodges domagając się zwrotu meteorytu. Prawo było po jej stronie jednak opinia publiczna była po stronie Hodges. Ostatecznie doszło w sądzie do ugody między oboma paniami. Mąż pani Hodges, Eugene stwierdził, że na meteorycie można trochę zarobić, więc małżeństwo odrzuciło „skromną ofertę od Smithsonian Institute”. Niestety nikt inny nie złożył kolejnej oferty i kilka lat później małżeństwo przekazało meteoryt do Smithsonian gdzie pozostaje do dnia dzisiejszego.
Źródło: courthousenews.com